Mila coogar ze Stadniny Cisowiec, czyli jak pokonać strach

Awatar użytkownika
korulka
Posty: 19
Rejestracja: piątek 10 lip 2015, 19:00

Mila coogar ze Stadniny Cisowiec, czyli jak pokonać strach

Post autor: korulka »

Witam serdecznie po raz drugi!

Tym razem postanowiłam założyć bloga, mam nadzieję na bieżąco dzielić się z Wami tym, jak Mila rośnie i rozwija się, no i przy okazji czerpać z Waszej wiedzy, bo pytań mam sporo ;)

Kilka najświeższych zdjęć:

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Jak już wspominałam w wątku powitalnym, Mila jest lękliwym psem. I kiedy już wydaje mi się, że jej problemy nie są aż tak wielkie i widzę światełko w tunelu, potem następuje coś, co znów sprawia, że boję, że taka już będzie zawsze.
Tydzień temu pozytywnie mnie zaskoczyła swoim opanowaniem nad jeziorem, w tłumie ludzi. Nie wyglądała na przestraszoną, zdawała się nie zwracać uwagi na cały ten tłok i spokojnie przeleżała z nami na kocu. W ciągu tygodnia panowały takie upały, że nigdzie dalej się nie zapuszczaliśmy, ok 17 jeździliśmy tylko na działkę, gdzie pies swobodnie sobie biegał. Raz byliśmy w lesie na spacerze i było ok, choć wielkiej radochy nie widziałam. Psinka biegała za nami, czasem zostając gdzieś w krzakach na dłużej z nosem przy ziemi. Moje dzieciaki chodzą teraz w sierpniu do przedszkola, więc czasem odprowadzam je razem z psem przed pracą. Co zauważyłam, to że w drodze powrotnej, kiedy chciałam skręcić w inną ulicę, żeby mieć bliżej do samochodu, Mila stanęła okoniem, zaparła się i nie chciała zrobić ani kroku naprzód. Ciągnęła w tą stronę z której przyszliśmy, (w stronę domu) bała się iść nową drogą. Ustąpiłam i poszłam drogą koło bloku. Jednak po południu, odbierając dzieciaki z przedszkola, wszyscy razem poszliśmy tą drugą drogą i pies, choć z lekką rezerwą, tym razem poszedł za dziećmi, nie zapierał się. Oczywiście cały czas była głośno chwalona, że ładnie idzie. Na drugi dzień już sama spróbowałam z nią tak pójść i dało radę, choć ewidentnie chciała jak najszybciej przejść przez ulicę (w kierunku naszego bloku).
Dzisiaj znów byliśmy na działce i pod wieczór, kiedy się już przyjemnie ochłodziło postanowiłyśmy z córką zrobić sobie spacer i częściowo wrócić z Milcią do domu na piechotę. Ponieważ to jednak ok 10 km, to nie chcąc forsować psa, umówiłam się z mężem, że my wyjdziemy pierwsze, a za godzinę on nas zgarnie z umówionego miejsca. Tak też zrobiliśmy. Dopóki szliśmy przy lesie, wszystko było ok, potem jednak mały odcinek idzie się wąskim chodnikiem przy ulicy i tu już zaczęła się lekka panika, Mila znów się zapierała, nie chciała iść. Bała się przejeżdżających samochodów, co mnie zdziwiło, bo mieszkamy przecież w mieście i wydawało mi się, że już się z nimi oswoiła. (Na początku bała się nawet wychodzić na balkon, bo wychodzi na dość ruchliwą ulicę, jest też przystanek, ale zaczęłam jej dawać jeść na balkonie, kości do gryzienia i strach minął, teraz sama wychodzi i ogląda świat przez balkon). No ale wracając do tematu, jakoś udało się przejść przez ten odcinek, potem było lepiej, a potem znowu kawałek wzdłuż ulicy, ale chodnik znacznie szerszy i bardziej oddalony od jezdni. Ale tu też się bała, zapierała, pokładała na trawie, miałam całą saszetkę przysmaków, jednak była tak spanikowana, że nawet nie chciała powąchać. Zadzwoniłabym do męża, żeby nas zgarnął już z tego miejsca, ale jak na złość okazało, że padł mi telefon. Musiałam ją trochę ciągnąć, żeby szła. Jak tylko nabierała tempa, była chwalona, głaskana i przeze mnie i przez córkę, ale niewiele to pomagało. Na szczęście nie był to długi kawałek i reszta spaceru odbyła się już przez wąwóz, gdzie było już ok, pies szedł normalnie. Żeby złagodzić stres z tego spaceru, dostała w wąwozie dużo smaczków jak już była spokojna. Po wyjściu z wąwozu już mąż nas zgarnął z umówionego miejsca (dzięki Bogu, że się konkretnie umówiliśmy, bo z padniętym telefonem, to musiałybyśmy zasuwać tak aż do domu, Mila by chyba wtedy na zawał padła.
Mam straszne wyrzuty sumienia po tym spacerze i boję się, że zrobiliśmy duży krok do tyłu. Bo jej lęki być może teraz się nasilą, a byłam tak optymistycznie nastawiona. Myślałam, że obecność córki, smaczki sprawią, że nie będzie żadnego problemu, a tu lipa. I co ja mam teraz robić, na pewno wyluzować, ale ona ma już skończone trzy miesiące, więc kiedy ma poznawać nowe sytuacje i miejsca? Czy skoro jest to pies tak lękliwy, to powinnam całkowicie zrezygnować z takich wypraw? Pogodzić się z tym, że będzie to raczej pies kanapowo-działkowy? Sytuacja sprzed tygodnia znad jeziora spowodowała, że nabrałam nadziei, że jednak będziemy mogli ją zabierać wszędzie. Tak to wszystko przeżywam, bo pomimo, iż miałam już w życiu dwa psy, to nigdy nie spotkałam się z problemem lękliwości, dla mnie to kompletna nowość i chciałabym zrobić wszystko, żeby psu pomóc i żebyśmy zarówno my, jak i ona mogli cieszyć się długimi spacerami.
Awatar użytkownika
miszakai
Posty: 4790
Rejestracja: piątek 17 paź 2008, 18:13
Gadu-Gadu: 0
Lokalizacja: Bory Tucholskie
Kontakt:

Re: Mila coogar ze Stadniny Cisowiec, czyli jak pokonać strach

Post autor: miszakai »

Hej, Ona ma dopiero 3 miesiące! Spokojnie, wyluzujcie, bo straszna napinka przebija z Twoich postów. Ignorujcie panikę, nie uspokajajcie głosem. Po prostu róbcie swoje a pies będzie Wam towarzyszył.
Obrazek
Awatar użytkownika
korulka
Posty: 19
Rejestracja: piątek 10 lip 2015, 19:00

Re: Mila coogar ze Stadniny Cisowiec, czyli jak pokonać strach

Post autor: korulka »

Więcej fotek, bo w jednym poście nie chciały pójść ;) Nie wiem też czemu mogę teraz wklejać teraz tylko miniatury.

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Nie wiem też skąd u niej taka lękliwość, czy ma podłoże genetyczne. Widziałam oboje rodziców i psy wyglądały na zrównoważone. Ja mówiłam hodowcom już wcześniej, że chce niezbyt dominującą suczkę i wskazano mi Milę jako najspokojniejszą. Wahałam się jeszcze między nią, a drugą siostrą, ale Mila wygrała, bo wydała się właśnie bardziej otwarta, jak zaklaskałam, gdy bawiła się z tą drugą, to przybiegła właśnie Mila. Tam w hodowli wcale nie wyglądała na lękliwe szczenię. Z naszej strony też nic złego jej nie spotkało, wszyscy ją kochają, bawią się z nią, nic złego się nie wydarzyło też na dworze. Ani ze strony ludzi, ani psów. Dziś w tym wąwozie spotkała najpierw starszą seterkę, która była pozytywnie nastawiona, ale jednocześnie zachowawcza, nie zbliżyła się całkiem do Mili, to Mila była nią zainteresowana, ale jednocześnie przestraszona. Gdy seterka trochę się przybliżyła, Mila ogon pod brzuch i sika. Ale nie ucieka i widać, że ciągnie ją do tych psów, mam nadzieję, że się trochę przełamie chociaż w tym aspekcie. Potem spotkała goldenkę i też najpierw strach, a potem nieśmiałe próby zaczepiania, jednak tamta ją olała.
Żałuję, że nie mam znajomych, którzy mają duże, zrównoważone psy, bo myślę, że taki kontakt bardzo Mili by pomógł, może za takim psim przyjacielem podążałaby na spacer chętniej? jak na razie musimy się zadowolić podwórkowymi niezbyt długimi zabawami z psami sąsiadów, są to trzy nieduże kundelki. Gdybym miała inne warunki nie zawahałabym się wziąć drugiego psa, ale na razie to chyba nienajlepszy pomysł. Jutro psie przedszkole po dwóch tygodniach przerwy, zobaczymy jak będzie.
Awatar użytkownika
korulka
Posty: 19
Rejestracja: piątek 10 lip 2015, 19:00

Re: Mila coogar ze Stadniny Cisowiec, czyli jak pokonać strach

Post autor: korulka »

Miszkai, czyli co, jak się zapiera, to ciągnąć na siłę?
Awatar użytkownika
qzia
Posty: 7819
Rejestracja: piątek 07 lis 2008, 09:09
Gadu-Gadu: 9909298
Lokalizacja: Garwolin
Kontakt:

Re: Mila coogar ze Stadniny Cisowiec, czyli jak pokonać strach

Post autor: qzia »

Mila nie jest lękliwa tylko nieufna i ostrożna. Mam psy różnych ras i z różnym szczeniakami przechodziłam socjalizację. Ogar to nie labek czy toller (choć te też bywały bardzo nieufne). Sunia odnosi się z rezerwą do nowych miejsc. Z Twojego opowiadania wynika, że problem bywa gdy zmieniacie trasę spaceru czy swoje codzienne zwyczaje. Jest jeszcze bardzo malutka. Wszystko co nowe musi przychodzić powoli i faktycznie najlepiej ze swoim stadem. Wtedy jest łatwiej. Taki maluch ma genetycznie uwarunkowane podążanie za stadem i trzymanie się blisko, więc nie martw się, że malutka nie gania jak głupia po lesie. Zapewniam Cię, że gdyby ganiała to byś straciła o wiele więcej nerwów. Zgubić takie słodkości to dopiero stres. Ja zawsze jak pracuję ze szczeniakiem staram się zachowywać jak najbardziej swobodnie i normalnie. Jeśli jest coś malucha "przeraża" to podchodzę swobodnie dotykam (jak się da). Czasami przy tm czymś siadam. Daję psiakowi czas na pomyślenie i ocenę sytuacji. Wczoraj na spacerze moją 10 miesięczna bassetkę wendejską "przeraziła" piłka. Faktycznie u nas na podwórku nie ma takich piłek. Są malutkie, tollerkowe. Do piłki mała podeszła dużym łukiem, powąchała. Za godzinę w tym samym miejscu nawet na piłkę nie spojrzała, tylko przebiegła jakby nigdy nic. A dodam tu, że o Bonicie co jak co ale, że jest lękliwa nie da się powiedzieć. A co do kolegów z podwórka to nawet taki kundelek może być doskonałym, kompanem na spacerach. Mam maleńką kundelkę Vifi, którą uwielbiają wszystkie moje szczeniaki i jest najlepszą ciocią na spacerach nawet dla miśkowatych mastifów. Vifi niczego się nie boi. Radośnie podbiega do wszystkich "dziwnych" rzeczy i pokazuje maluchom, że to nic takiego. Biegną za nią bez lęku. Jeśli maluch się zapiera to można kawałek ponieść go na rękach (jeśli nie jest za ciężki ale ja 3 miesięczną labradorkę nosiłam w plecaku). :mysl_1: Potem w nowym miejscu z nim usiąść. Dać mu się oswoić. Dać połazić i powąchać. Spróbować pójść dalej. Powoli i faktycznie bez napinki. Wszystko co nowe i dziwne przyjmować z normalną miną i stoickim spokojem. Nie zerkać nerwowo na psa czy się będzie bał czy nie. Będzie dobrze.
Pzdr Psia Cometa
Pzdr Psia Cometa
Awatar użytkownika
Psyk
Posty: 21
Rejestracja: wtorek 08 paź 2013, 18:33
Gadu-Gadu: 1000254

Re: Mila coogar ze Stadniny Cisowiec, czyli jak pokonać strach

Post autor: Psyk »

korulka pisze:Miszkai, czyli co, jak się zapiera, to ciągnąć na siłę?
Nie na siłę, a na parówkę i pochwałę, że pozwolę sobie się wtrącić.

Ze mnie żaden ekspert i od ogarów, i od psiej psychiki, ale dla przykładu nasz się kiedyś bał rowerów, aż pewnego razu rower dał mu kotleta - teraz na spacerze muszę go pilnować, bo jak widzi rower, to najchętniej by do niego pognał...
Awatar użytkownika
Ola i Dunaj
Posty: 2107
Rejestracja: czwartek 27 lis 2008, 11:13
Gadu-Gadu: 9495783
Lokalizacja: Młynki

Re: Mila coogar ze Stadniny Cisowiec, czyli jak pokonać strach

Post autor: Ola i Dunaj »

Psyk pisze:
korulka pisze:Miszkai, czyli co, jak się zapiera, to ciągnąć na siłę?
Nie na siłę, a na parówkę i pochwałę, że pozwolę sobie się wtrącić.
Korulka tę opcję przerabiała i nie dało to rezultatów. Czasami tak jest, że przy silnym stresie pies się "wyłącza" i ani pochwały ani smaczki nie działają. To co zaproponowała qzia, czyli w tym przypadku przeniesienia szczeniaczka na rękach na "strasznym" odcinku wydaję się dosyć sensowne.
Z moich doświadczeń mogę dodać, iż dobrze jest dostosowywać ilość nowych sytuacji do możliwości psa. I nie cisnąć jego psychiki ponad miarę. A czasami trzeba się pogodzić z faktem, że niektóre sytuacje - PO PROSTU NIE.
p.s. Mila jest śliczną suńką :)
Utopista widzi raj,
realista widzi raj plus węża.
Helmut Walters
Awatar użytkownika
Psin+co
Posty: 289
Rejestracja: sobota 14 lut 2015, 21:15
Gadu-Gadu: 0
Lokalizacja: Katowice

Re: Mila coogar ze Stadniny Cisowiec, czyli jak pokonać strach

Post autor: Psin+co »

Napisałaś że oswoiła się z widokiem samochodów z balkonu. A czy przed problematycznym spacerem chodziła po chodniku przy samochodach? To nie jest to samo.

Nie, nie, nie, nie ciągnąć na siłę!!! :prosze_1:
Socjalizacja to pozytywne (ew obojętne) doświadczenia mają być. Jeżeli źle przeżyła spacer blisko samochodów, to trzeba to powoli odrobić. Jak? Może najpierw parking i stojące samochody? Nie na siłę, a powoli, w zabawie lub za łapówkę. I na pewno będzie to dłużej trwało po pierwszym złym doświadczeniu.

Mam wrażenie, że trochę wyprzedzasz jej wiek, i powinnaś jej czasami ustępować, tak by nie miała negatywnych przeżyć. Mnie się zdażyło nie odejść od domu przy pierwszych spacerach za płot :D

W lesie jest koło Ciebie? Ciesz się tym!
Najpierw zacznie chodzić, potem biegać przód/ tył, a potem pójdzie na boki..... :evil:

Strachy z naszego doświadczenia:
Jeżeli widzisz konkret (kosz na śmieci wystawiony na chodnik, nowe worki z liściami, duże karpy na zrębie - to Beza), którego pies się obawia,to podejdź bez psa lub z psem "na łapówce", zlekceważ obiekt i idź dalej, jeżeli to psa przekonało.
Jeżeli nie wiesz czego się boi, to łapówka (na dłuższą chwilę, np zabawowe równaj z zamkniętą dłonią z żarciem) i lekko zmienić trasę.
A jak się nie da, to ustąpić.

Czyli wg mnie na dzisiaj - łapówki i ustępowanie, jeżeli inaczej trzeba używać siły. I socjalizacja, tam gdzie można jej dać pozytywne (wzmacniające) doświadczenia. I czas na dorośnięcie :)
Miłego,
Witold
Awatar użytkownika
qzia
Posty: 7819
Rejestracja: piątek 07 lis 2008, 09:09
Gadu-Gadu: 9909298
Lokalizacja: Garwolin
Kontakt:

Re: Mila coogar ze Stadniny Cisowiec, czyli jak pokonać strach

Post autor: qzia »

Co do ciągnięcia na smyczy malucha to zawsze mam rozterkę. :mysl_1: :mysl_1: :niewka: Teraz zaczynamy przygotowywać do wystaw małe (hihi 30 kg) mastifki w wieku 6 miesięcy. Do tej pory spacery tylko na naszym polu. Chłopcy są dwaj. Cho Oyu to luzak. Wszystko znosi ze stoickim spokojem. Obroża, smycz? Dziwne ale ok. Chwila wahania. Oporu a potem: no dobra idę za tobą. Chogori podobnie. On jest dość pewny siebie i nawet odważny. Natomiast przejeżdżające samochody wprawiły go w lęk z kładzeniem się na ziemi. Spokojnie przeczekiwałam mijający samochód a potem lekko, na siłę ciągnęłam smycz i mały szedł. Przy każdym mijającym nas samochodzie było tak samo. Pana na rowerze olał totalnie. Za to Cho Oyu wystraszył się go okropnie. Na spacer nie brałam ich mamy, która jest nadopiekuńcza tylko Amalkę (toller) i Aronię (ogar), które maluchy totalnie olewają i niczym się nie przejmują. Taki stonowany, wyluzowany i ciekawski, znany dorosły pies bardzo dobrze na malucha działa. Dodam, że mastifki drugi raz w życiu miały na sobie obroże i smycze. Ja bym z łapówkami też nie przesadzała. Może być też zabawka lub chwila siedzenia na ziemi i miziania. Nagrody nie muszą być tylko jedzeniem.Dla szczeniaka fakt, że siądziesz na ziemi a nawet się położysz jest ogromnie fajny i ekscytujący. Spróbujcie. Można się z dzieciakiem potarzać. Pomiziać. Potarmosić. Nawet popodgryzać. To tez będzie bardzo miło wspominał. :mrgreen: :mrgreen:
Awatar użytkownika
Ania W
Sołtys Wsi Ogarkowo
Posty: 11868
Rejestracja: środa 15 paź 2008, 22:03
Gadu-Gadu: 0
Kontakt:

Re: Mila coogar ze Stadniny Cisowiec, czyli jak pokonać strach

Post autor: Ania W »

No to mamy dwie opcje....czasem nawet w jednym poście :mrgreen:
Psin+co pisze:
Nie, nie, nie, nie ciągnąć na siłę!!! :prosze_1:
Psin+co pisze:Czyli wg mnie na dzisiaj - łapówki i ustępowanie, jeżeli inaczej trzeba używać siły.
Myślę, że jeżeli ona jest na tyle zestresowana, że odmawia jedzenia to już nie jest tylko nieufność.
Ale kluczowe jest to co napisała miszakai - musicie wyluzować. WY - a nie ona. Jak tak poczytałam opisy to mam wrażenie, że każdy spacer to jakieś oczekiwania, które ona albo spełni albo nie. To znaczy chciałabym być dobrze zrozumiana - super, że ją tak obserwujecie, że analizujecie i poszukujecie rozwiązań, ale na razie macie trochę tak, że na jednym końcu smyczy jest spięty pies, na drugim spięty właściciel...
Jeżeli wiecie, że zmiana rytuału to stres to jak to napisała Ola - nie za dużo na raz, malutkie kroczki. Spróbujcie spacery zmieniać tak, żeby każdy był troszkę inny, inna ścieżka, inny chodnik, raz wokół bloku zgodnie ze wskazówkami zegara, raz w przeciwnym kierunku. Nie od razu cała trasa nowa. Faktycznie jakiś zaprzyjaźniony stabilny pies dużo mógłby pomóc.
Czasami też dadzą radę smaczki ale czasami trzeba zastosować delikatnie przymus - nie chodzi o szarpanie się z psem ale o zdecydowane "zabranie" go. Pamiętajcie, że wtedy dobrze omijać to "straszne" po łuku. Czasami trudne. Moim zdaniem przeniesienie kawałek to też dobry pomysł.

I dajcie jej czas. Nie wiem jacy są rodzice ale warunki w hodowli, zwłaszcza w takiej, w której nie ma opcji kontaktu z bardzo zróżnicowanymi bodźcami mogą się w niej czuć super pewnie - w końcu to jest to co znają od urodzenia. A potem może malucha świat zewnętrzny przytłoczyć.

I powolutku, powolutku... :)
ODPOWIEDZ