Pogoń za zwierzyną podczas spaceru

Awatar użytkownika
qzia
Posty: 7819
Rejestracja: piątek 07 lis 2008, 09:09
Gadu-Gadu: 9909298
Lokalizacja: Garwolin
Kontakt:

Re: Pogoń za zwierzyną podczas spaceru

Post autor: qzia »

Ania W pisze: niedziela 01 kwie 2018, 19:01
SARABANDA pisze:Są dwie sprawdzone i niezawodne metody aby zapobiec gonieniu za zwierzyną - spacer na lince lub teletakt, reszta to insynuacje ;)
:D
A z wołaniem to z mojego doświadczenia to jest tak. Póki nie pójdzie za daleko to jak widzę, że idzie w długą to wołam dość stanowczo ( może się uda :roll: ) ale potem nie przesadzam z ciągłym wołaniem. Po pierwsze wiem że i tak nie przyjdzie więc nie ma co "palić" komendy ( i tak już trochę spalonej ;) )a po drugie mam wrażenie, że jak pies jakiś czas nie słyszy mnie to nie ma takiego poczucia, że wie gdzie jestem. Mam wrażenie, że szybciej się niepokoi i wraca...ale to może tylko wrażenie.
:gleba: :gleba: Po 11 latach spacerowania z ogarami nauczyłam się, że ogar dużo lepiej wie gdzie jego człowiek jest w lesie niż sam człowiek. No może z wyjątkiem mojego Rysia. :gleba: :gleba: Ajsza czy Zbyszko, niezależnie jak szybko i w jakim kierunku idę, znajdują mnie bez problemu. Nagle pojawiają się jak duchy. Inkasują smaczek i pędzą dalej w las. Ryś jak zniknie z oczy i się za długo nie pojawia, to wiadomo, że pobiegł do samochodu i tam czeka. Zuzia biega tak, że zawsze ma mnie na oku. Ona jest trochę jak labrador. Lubi pętać się pod nogami. Zauważyłam, że podobnie jest z Dzikarzem. Nie traci mnie z oczu. Jak widać :mrgreen: są różne typy ale wszystkie mają dobrą orientację w terenie i doskonały węch, który pomaga im trafić tam gdzie chcą.
Awatar użytkownika
Wigro
Posty: 1735
Rejestracja: wtorek 21 paź 2008, 00:30
Gadu-Gadu: 0
Lokalizacja: WA-WA

Re: Pogoń za zwierzyną podczas spaceru

Post autor: Wigro »

Tia, a jak będzie wilk, albo wnyki to co ?
Ogar dobry:Gęby długiej. Paznokci tępych. Zadu przestronnego, łakomy, zwajca.
Awatar użytkownika
qzia
Posty: 7819
Rejestracja: piątek 07 lis 2008, 09:09
Gadu-Gadu: 9909298
Lokalizacja: Garwolin
Kontakt:

Re: Pogoń za zwierzyną podczas spaceru

Post autor: qzia »

Wigro pisze: sobota 10 lis 2018, 15:38 Tia, a jak będzie wilk, albo wnyki to co ?

To lokalizator się przyda. No chyba, że wilk go strawi zanim go namierzymy :gleba: :gleba:
Awatar użytkownika
Wigro
Posty: 1735
Rejestracja: wtorek 21 paź 2008, 00:30
Gadu-Gadu: 0
Lokalizacja: WA-WA

Re: Pogoń za zwierzyną podczas spaceru

Post autor: Wigro »

No comments
Ogar dobry:Gęby długiej. Paznokci tępych. Zadu przestronnego, łakomy, zwajca.
Awatar użytkownika
Leszek
Posty: 1671
Rejestracja: sobota 18 paź 2008, 09:22
Gadu-Gadu: 0
Lokalizacja: Włocławek

Re: Pogoń za zwierzyną podczas spaceru

Post autor: Leszek »

Miałem takie sytuacje z Amonem :zdziw_4: , i jak wyżej było mówione zostaje tylko czekać na jego powrót :mysl_1: , ....zawsze wracał :happy3: .
Amonowo pozdrawia leszek.piechocki@wp.pl
Wilga
Posty: 1589
Rejestracja: czwartek 22 sty 2009, 17:01

Re: Pogoń za zwierzyną podczas spaceru

Post autor: Wilga »

Chyba każdy z nas miał takie sytuacje, że ogar pomknął za zwierzyną albo tylko z wiadomego sobie powodu. Staram się obie pracować z Cykadą nad odwołaniem, sukcesy jak na odwracanie złych nawyków są, ale nie zawsze się udaje być pierwszą i skutecznie odwołać w sytuacjach, kiedy zwierz na horyzoncie. Konsekwentnie nie puszczam jej w lesie, biega po łąkach i po plaży, w zaprzyjaźnionych gospodarstwach po polach. Niepokój mimo, że "zawsze wraca" jest, bo wnyki, dziury w ziemi, rów, polujący (ja to mam), a tej zimy zamarznięty rów z wodą, który okazał się nie do końca zamarznięty i było nerwowo. Dlatego zawsze, gdy jestem w terenie, Cykada ma na sobie lokalizator (taki niezbyt wyszukany, samochodowy), który pozwala jeśli długo nie wraca, sprawdzić gdzie jest, ma nawet opcję głosową, czyli mogę podsłuchać co się dzieje (sapie, piszczy itp). Polecam - lokalizator dla spokoju właściciela i ćwiczenia do upadłego :). Do przywołania używam gwizdka, zauważyłam, że Cy reaguje na każdy jego dźwięk, oczywiście, nie zawsze przybiega natychmiast, sprawdza co takiego jest w okolicy, że ją wołam, ale słyszy go. Na łąkach dźwięk gwizdka niesie się daleko, nawet do 3 km (sprawdzone w dolinie Narwi). Zaczynałam na plaży, gdzie tych podniet dla ogara jest mniej niż na łące czy w lesie, częste odwoływanie bez powodu, tak aby przypomnieć się. Teraz te ćwiczenia przypominające robię wszędzie, profilaktycznie. Za każde przyjście nagroda - smaczek, bo jest łasuch. Ostatnio dała się odwołać od paralotniarza nad wydmami :).
Awatar użytkownika
SARABANDA
Posty: 3910
Rejestracja: niedziela 27 mar 2011, 20:08

Re: Pogoń za zwierzyną podczas spaceru

Post autor: SARABANDA »

W temacie. Poniższy tekst dedykuję dziwiącym się że moje dziewczyny w trakcie spacerów ciągle na smyczach. Podkusiło mnie jak ciągle oglądałam wasze zdjęcia biegających luzem ogarów. Straciłam czujność i stało się.
Kilka dni temu zabrałam Czuprynę i Czelną na fajne łąki między kompleksem leśnym wokół lotniska Pyrzowice a Brudzowicami, 30km ode mnie. Na godzinkę zanim się nie ściemni żeby pobiegały. Samochód został przy drodze szybkiego ruchu, odeszłyśmy ze sto metrów i puściłam towarzystwo.
Około 15.30. Czelna w kilka minut znalazła świeży trop, zaczęła głosić, dołączyła Czupryna i zaczęły kluczyć po tropie, w oddali zobaczyłam biegnące łanie. Kilkanaście minut je jeszcze słyszałam jak głosiły na tropie za łaniami, poszły w las i nastała cisza. Czekam następne kilkanaście minut i zaczynam gwizdać. Mija godzina robi się coraz bardziej ciemno, zapalam czołówkę, lamki turystyczne, przynoszę z auta latarkę i zaczynam krążyć po łąkach żeby mnie widziały i oczywiście co kilka minut gwiżdżę. Nade mną podchodzą do lądowania samoloty. Ciemno, chmury, księżyc jak cienki paseczek.
Chodzę w promieniu 100-200m bo nie mam pojęcia gdzie są, próbuję przejść do lasu ale wielki rów z wodą. Co jakiś czas wracam do auta licząc na to że może wróciły. Po trzech godzinach takiego kluczenia, coraz bardziej zdenerwowana, szukam drogi do lasu gdzie pobiegły, udaje mi się obejść rów z wodą i ląduję w ciemnym lesie. Zaczyna padać lodowaty deszcz, idę drogą leśną, ciemno, dobrze że mam oświetlenie. Badam boczne drogi, oczywiście cały czas gwiżdżę. Po 3,5 h około 19 staje się cud i w ciemnym lesie ponad kilometr od łąki odnajduje mnie Czelna. Cieszy się tak jak nigdy na mój widok. Biorę ją na smycz, ciągnie w kierunku lotniska więc liczę na to że może do Czupryny. Po kolejnym kilometrze wychodzimy na otwartą przestrzeń i boję się iść dalej że nie trafię po ciemku na drogę leśną wracając. Poza tym leje, jesteśmy całe mokre. Wracamy do auta, Czelna zostaje w bagażniku a ja sama wracam do lasu. Przechodzę tę trasę jeszcze łącznie cztery razy, w przerwach wracając do auta żeby się trochę ogrzać, spodnie i buty całkiem przemoczone, dobrze że kurtka jeszcze nie. Gwizdek moknie i słabo słychać więc na dokładkę krzyczę. O 21.30 wychodzę kolejny raz i kilkanaście metrów od auta widzę zmokłą kurę. Cieszę się tak że zamiast zabić jak się odgrażałam przez kilka godzin to całuję. Czupryna przemoczona i zziębnięta i tak zmęczona że nie ma siły iść do auta. Ląduje w bagażniku i wracamy. Po 6 godzinach. Ja po nędznym śniadaniu rano, bez picia. Ale szczęśliwa że w komplecie. Czupryna przez trzy dni nie była w stanie chodzić, kulała na wszystkie łapy, jakby miała 15 lat, ale od dzisiaj już lepiej.
Zakładamy Klub Globtrotera. Kto się wpisuje? W każdym razie Czupryna już nie będzie miała okazji pobić własnego rekordu.
"...wcale nie wyprzedziliśmy zwierząt i roślin na drodze ewolucji. Po prostu one poszły w jedną stronę, a my w drugą."
ODPOWIEDZ